Rano wracamy ścieżką, którą tu dotarliśmy wczorajszego wieczora i odnajdujemy szlak. Uzupełniamy zapas wody. Robię sobie małą kąpiel w potoku. Super! Idziemy w górę. Mamy do pokonania jeszcze około 400 m w pionie. Najpierw las. Przepiękny - klonowo-buczynowy - w najpiękniejszych jesiennych kolorach. Trochę drzew iglastych. Mozaika nasyconej żółci, wszelkich odcieni czerwieni i brązu i mocnej zieleni.


Docieramy do Ostrego Wierchu i postanawiamy tu zanocować. Ma być tu gdzieś źródło i ruiny schroniska. Nie udaje nam się znaleźć jednak wody. Dobrze, że mamy zapas. Wszędzie jest duży spadek. Jedynym w miarę równym miejscem jest sama ścieżka. Na niej rozbijamy namiot. W miarę równo jest tylko pod plecami. Pod nogami mamy spadek w dół. Kolacja, ognisko. I kładziemy się spać. Kiedy tylko wchodzimy do namiotu zaczyna lać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz