Palinka

Rumunia, sierpień 2006 

 

Upał, słońce, lekki wietrzyk, nagrzany popękany asfalt. Jesteśmy w moim ukochanym Chiscau i idziemy do Pestera Ursilor (Jaskinia Niedźwiedzia). Kupujemy klacita cu gem czyli naleśniki z marmoladą - z tutejszych śliwek. Pycha. Na straganach - racuchy,  ser i ...

Rumuński bimber dla niepoznaki nazywany domową brandy. Sprzedawany chyba całkiem legalnie ze stoliczków stawianych przed domami czy turystycznymi atrakcjami. Palinkę przechowywana jest w plastikowych butelkach po coli, mirindzie i frutti fresh. Nie próbowaliśmy. Nie wiemy jakie są efekty jej spożywania.

--- Uzupełnienie po wizycie w Rumunii w 2007 roku. ---
Próbowaliśmy. Paskudny trunek.

2 komentarze:

  1. Ciekawie mi się czyta te opowieści o Rumunii, ponieważ ja nauczyłam się patrzeć na Rumunię przez pryzmat Węgier, którym odcięto Siedmiogród i przyznano go Rumunii - Węgrzy mają do Siedmiogrodu mniej więcej taki stosunek jak Polacy do Lwowa i innych miast i ziem, które utraciliśmy po wojnie. Dla mnie palinka to węgierski trunek - nawet nie wiedziałam, ze pije się ją w Rumunii,chyba że to w Siedmiogrodzie właśnie :-) Na Węgrzech palinka jest czereśniowa, gruszkowa i brzoskwiniowa - i fakt, jest ohydna, nawet ta "sklepowa" smakuje i ma zapach bimbru. Z tym że na Węgrzech można legalnie destylować swój alkohol, korzystając z oficjalnych destylarni, do których zanosi się swój "materiał"(oczywiście nie wolno go sprzedawać).

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak. Palinkę oglądaliśmy, kupowaliśmy i - niestety - próbowaliśmy na terenie niegdysiejszego Siedmiogrodu. Teraz jest tam Transylwania ;)

    Ludzie na ogół mówili o palince i na karteczkach też zapisywali "palinka", choć domowa śliwowica to po rumuńsku ţuică czyli cujka. Zastanawiało mnie to - dzięki za informacje.

    OdpowiedzUsuń