Fogarsze, lipiec 2011
Trzeci raz w Fogaraszach.
Balea Lac. Turystyczne oblężenie narasta rok po roku. Brudno, hałaśliwie. Zimno i mokro. Gra muzyka. Pieką się kiełbasy na rusztach, naleśniki na patelniach. Na straganach wiszą wędzone boczki i słoniny. Na stołach słoje z miodem, wielkie chleby, duże gomułki sera. Festyn na dwóch tysiącach. Chmury lepią się do twarzy.
Chcemy iść najpierw do Cabana Podragu. A następnego dnia na Moldoveanu. Dziś jest za późno i leje. Pójdziemy jutro. Zjeżdżamy trasą transfogaraską i znajdujemy przyjemne i stosunkowo tanie miejsce na nocleg. Zawracanie nie jest przyjemne. Jest wkurzające.
Jest jutro ale leje nadal. Prognoza pogody zła. Dziś znów nie pójdziemy.
Kolejne "jutro". Chmury wiszą nisko ale jest dobrze. Idziemy. Po raz kolejny już podejście na przełęcz Capra paskudną ścieżką, wyjeżdżoną przez tysiące rumuńskich mokasynów i adidasów. Większość turystów kończy wycieczkę na tej przełęczy. Rumosz jeździ pod stopami. To chyba najprzykrzejsza część wędrówki.
Za nami przełęcz i jeziorko Capra |
Okno Smoków z daleka. |
I z bliska. |
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz