Świnia

Gdzieś w Rumunii, 2006

Nie pamiętam gdzie to się stało. W moim ukochanym Chișcău, czy raczej we wsi Kaczyka? A może zupełnie gdzieś indziej.


Mały pokoik, poddasze, firanka powiewającą w oknie, intensywne słońce, lekki zapach zieleni i siana. Obudziliśmy się o świcie. Ze snu wyrwała nas natrętna melodia dzwonów. Tuż za gruntową, zarośniętą drogą stał kościół i bito w dzwony. Ale nie byle jak. Długo, bez ustanku, zachowując powtarzalny rytm. Nie dało się już zasnąć.


Kilka godzin później siedziałam w tym samym pokoju. Zaciskałam pięści, zasłaniałam uszy. Z oczu płynęły mi łzy. A na podwórku wrzeszczała, łkała, darła się w niebogłosy zarzynana świnia. To pamiętam. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz