Fogarasze, 2006, 2009
No cóż. Ma się z Fogaraszami niewyrównane rachunki. Dwukrotnie się było. Dwukrotnie się trafiło na taką pogodę, że pozostało jedynie przesiedzieć kilka dni w namiocie. Deszcz, błoto, zimno.
A góry piękne. Pierwszy raz zobaczyłam je w 2006 roku. Naszym celem była wtedy przejażdżka Szosą Transfogaraską. Przejechaliśmy ją wtedy trzy razy. Czemu? Bo trzeba było wrócić w Fogarasze. Przy pierwszym zjeździe żegnał nas taki zachód słońca:
Jak moglibyśmy nie wrócić? Wróciliśmy wtedy w 2006. Wróciliśmy w 2009 roku. I to nie koniec. My tam jeszcze pojedziemy. Po raz trzeci, czwarty...
A Fogarasze, kiedy akurat nie pada, wyglądają tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz