Bieszczady, październik 2010
Bieszczady. Niskie, miłe górki. W sam raz na pierwszą próbę sił po tej paskudnej kontuzji.Liczymy na ognistą, jesienną czerwień buków. Powinno się zaczerwienić w tym lub przyszłym tygodniu.
Godziny jazdy mijają dość szybko. Dojeżdżamy do skrzyżowania na Nasiczne i zatrzymuje nas patrol Straży Granicznej. Sprawdzają dokumenty, auto. Korzystam z okazji i wychodzę rozprostować nogi. Głęboka noc, ciemność rozświetlają tylko reflektory samochodów. Zimno! Bardzo zimno! Krystaliczne powietrze. A nade mną czyste niebo i migoczą gwiazdy Drogi Mlecznej. A Jowisz z Saturnem świecą zgodnie tuż obok siebie - jak dodatkowe, malutkie słońce. Tak dobrze tu widać ten kosmiczny spektakl. Jak zawsze zachwyca i zaskakuje - po warszawskim burym niebie. Tęskniłam. Za mną kilka trudnych miesięcy bez gór. Chłonę zapach powietrza, czuję wiatr, dreszcz zimna. Jest dobrze.
* Nocne zdjęcie oszukane, bo z Zachodnich Tater ale po nocy wszystkie góry podobne ;) O nastrój chodzi, o klimat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz