Rumunia, sierpień 2009
Śpimy pod Papuszą. O świcie Jacek biegnie robić zdjęcia – ma nadzieję, że ze szczytu Papuszy będzie już widać Fogarasze. Idę na niedaleki szczyt popatrzeć jak nad Piatra Craiului podnosi się słońce a w dolinach - mgły. Wokół cisza i nie ma nikogo.
Wschód słońca nad piękną Piatra Craiului
W pobliżu obudziły się dziko wypasane koniki i suszą grzywy pędząc w poprzek stoku w falującej trawie. Same wyglądają jak wiatr i czysta radość. Nie sposób opisać tego, co się czuje, kiedy się patrzy na takie stado. Dorosłe otaczają źrebaczka. Biegną, gładko zawracają, jak ławica ryb – płyną stepem. Od przebudzenia widzimy stado owiec, które powolutku ale przez cały czas migruje po pobliskim stoku i zbliża się do nas. Spotkanie ze stadem, z pilnującą hordą psów pasterskich i ciobanami na pewno nastąpi. Najpierw podbiegają psy. Jest ich dziewięć. Najpracowitszym, najsprytniejszym i budzącym największy posłuch wśród owiec jest piesek najmniejszy. Mały, czarniawy, kudłaty. Piąta woda po pasterskim owczarku. Psy nie są agresywne. Pasterze nas widzą i wołają psy ale one nie mają ochoty wracać. Ułożyły się w trawie i patrzą na nas z ciekawością i oczekiwaniem. Może liczą na śniadanie?

Cioban pyta, czy podoba nam się tutaj, czy góry ładne.
– Da, munci frumosi – odpowiadamy zgodnie.
– Tak - piękne te góry ale niebezpieczne. Wilki, niedźwiedzie… - mówi cioban.
Kiwamy głowami ze zrozumieniem, bo niedźwiedzie podobno łatwo tutaj spotkać. Cioban kontynuuje
– …pantery, mamuty.
I zaczyna się śmiać a w oczach świecą mu się złośliwe ogniki. Zadowolony jest z żartu. My też się śmiejemy. A jeśli tu rzeczywiście mieszkają te pantery i mamuty? Za miedzą to jest możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz