Cu pleciere*

Rumunia, sierpień 2009
Tęsknię za bezinteresowną życzliwością, którą spotykam będąc w drodze. Może gdybym była obca tutaj, to łatwiej byłoby tego doświadczyć? Może obcy, niegroźny bo samotny, niemy, nieznający lokalnej rzeczywistości, wymagań, oczekiwań, wyrwany z układów jest jak dziecko i otrzymuje pomoc, życzliwość? To wiersz bez kropki na końcu. Z Herberta.

„proszę Cię żebyś nie zapomniał wynagrodzić siwego staruszka
który przyniósł mi owoce ze swego ogrodu w zatoce na wyspie Itaka
a także nauczycielki Miss Hellen z wyspy Mull która przyjęła
mnie po grecku albo po chrześcijańsku i kazała zapalić
światło w oknie wychodzącym na Holy Iona aby ludzkie światła pozdrawiały się
a również tych wszystkich którzy wskazywali mi drogę
i mówili kato kyrie kato
i żebyś miał w swojej opiece Mamę z Spoleto Spiridiona
z Paxos i dobrego studenta z Berlina który wybawił mnie
z opresji a potem nieoczekiwanie spotkany w Arizonie wiózł
mnie do Wielkiego Kanionu który jest jak sto tysięcy katedr
zwróconych głową w dół”

proszę Cię abyś wynagrodził chudziutką kobietę, w sukience w paski, która wybiegła w deszcz, żeby potrzymać nad nami parasol,

odpłać za butelkę wody podaną nam w wielkiej potrzebie, gdy droga była długa i zapylona a skwar płynący z nieba odebrał nam siły,

wybacz nam kradzież jabłek i policz dobry uczynek spłoszonym siostrzyczkom, które nie umiały nas wygonić z klasztornego sadu

* nie ma za co

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz